środa, 28 grudnia 2016

Nie ma to jak spacerniak

Dajesz mały na trybunę. Zajmiemy wygodne miejsce, aby móc wszystko widzieć. Kto z kim i o co im w ogóle chodzi. Tego nie pokazują w telewizji, więc warto to zobaczyć na żywo.

Jak spojrzysz tam na prawo, to zobaczysz wielką, wielką, a jakże wielgachną Sarmację, która już się nie mieści w futrynie od drzwi. Podobno na sterydach była i drożdże jej aplikowali w lewy pośladek. Trwało to i trwało, no i tak urosła do niebotycznych kształtów, choć botów się tam pełno już kręci. Żeby nie było, że to boty, to buty założyli, żeby nie było, że ślady kopyt zostawiają. Zagrodę dla siebie wybudowali, aby zwierzyna im nie uciekała z pola rozrywki. Tuż za zagrodą ustawiono parę ambon myśliwskich, aby strzelcy wyborowi z wyborową na stole mieli do kogo strzylać.

Ostatnio ambony zlikwidowano, bo władzy sarmackiej znudziło się opłacanie wyborowych strzelców, którzy mieliby strzelać do ludności, którą chroniły najwyższe władze Sarmacji. Potem nastąpiła decyzja kuriozalna, bo postanowiono o postawieniu ambon w centrum zagrody, aby każdy mógł się wdrapać na szczyt i też sobie postrzelać do pobratymców.

Takie postawienie sprawy dało początek stawiania ambon w centrum spacerniaków godnie przyszykowanych dla ludności mikronacji. Oczywiście nie można zapomnieć o namalowanych na chodniku granicach za pomocą kredy łatwo zmywalnej przez strugę deszczu spuszczonego na zamówienie. Jedni kolorowe kredy dostali i polecieli na chodnik rysować kreski. Potem deszcz przyszedł i owe granice się zmyły, ale oni pamiętali, gdzie je namalowali. Stawali, że były one tam, a nie tu, gdzie teraz stoimy. 

Następnie dostali kolorową kredę drudzy, aby także się pobawili w rysowanie kresek. Niestety znowu przyszedł deszcz i ich dzieła pozmywał, ale oni już nie pamiętali, gdzie swe linie zostawili i poszli za tymi, co pamiętali o liniach, a że to nie były ich linie, co namalowali, to też nie pamiętali, bo chodziło o linie.

Jak już przeciągnięto liny, po których chodzić kazano tak, aby nie spaść, to zbiegiem czasu opanowano tę umiejętność do takiej perfekcji jaką to małpy w zoo mają i tak zachęca się do joggingu po lianach. Czasem na zachętę banany na wejściu się rozdaje, aby dodać odwagi, bo potem może nie być już co dodawać. To jest ta sławetna prawica mikroświatowa.

Na lewo zaś jak lukniesz, zobaczysz niejaką Bialenię, która też jest rodzaju żeńskiego tak jak Sarmacja, ale składa się z samych mężów stanu, którzy sikają w galoty tak, że po lewej nogawce mocz im spływa. Oczywiście ambony tak samo mają w centrum spacerniaka swego, tylko, że oni wpadli na pomysł taki, żeby usadzać na nich wybranych spośród stada i Ci wybrani mają nosić specjalne skórki po bananach na głowach, aby się wyróżniali z ogółu. Na ogół problemu by nie było, gdyby skórka nie była zdejmowalna. Kiedy chcieli, to się zdejmowali z placu pod byle pretekstem. 

Najśmieszniejszy pretekst jaki przeszedł do historii, to to, że niejaki Stanisław wyszedł na spacerniak w niezawiązanych sandałach i zaczął zwracać na siebie szczególną uwagę rzucając kamieniami w okno naczelnika. Ten wstał na równe nogi i rzucił do siebie - "Co jest do chuja Pana". Zauważył, że ktoś mu znika z zasięgu wzroku. Poprosił snajpera o wzięcie w zasięg wzroku zanikającego i wydał dyspozycję do strzału jednego, a ten spanikowany, że nie trafił wykończył cały magazynek i zanikającego jak nie było, tak nie ma.

Tak też na spacery się wypuszczają, a my tu sobie siedzimy i ich doglądamy.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz