wtorek, 6 grudnia 2016

Dawaj no jęzora

Andrzej! No Andrzej! Odpalisz tego grata w końcu, czy nie? Woła Faradobus z marsza łyk gorzoły bęc. Swarzewski jak to Andrzej zajechał swym rumakiem przed dom. Na mrozie zostawił. Silnik prawie że klykł, ale jeszcze kręci. Trza go byńdzie pchnuńć, a może złapie troszku oleju w gary i pojedzie. 

Zgłosił się Maciej Kamiński do odpowiedzi. Wstał dumnie z krzesełka swego zasiedziałego. Prawie że je spalił, ale taki nicpoń jak on palenie opon ma opanowane. Odrzekł dumnie, że pomysł z puchnięciem dobrym jest. Dalej szedł, a raczej płynął w swym wywodzie zwanym wodą nieczystą, bo po czystej już pusta była, że polubić trzeba, bo jak się nie polubi, to do karceru marsz.

Jak do marszu, to z marsza łyk gorzoły bęc pojawił się na stole. Nikt nic nic jak to przy stołach ping-pongowych bywa. Siaty nie ma, to grać w badmintona można. To on pierwszy się zdecydował coś wyłożyć. Nie były to stopy zalatujące spoconymi skarpetami. Kamiński myślał, że wyłoży parę, bo on miał na łapie fula i już z radości popuścił psa ze smyczy, aby Zaników na granicy bialeńskiej gryźć miał co. Nagle z marsza łyk gorzoły bęc pokazuje język Kamińskiemu i ten zaczął mu kwękolić, że czystki z Wami zrobimy. Wszyscy pamiętają jak się to wszystko skończyło i kolejny raz tego końca nie chcemy, MY WSZYSCY, oglądać - powiedział jeden Kamiński w czapeczce polycjanta oglądając M jak mundrość.

Ten, co z gorzołą łazić lubi uważa, że trza języków uczyć się na uniwersytetach. Nawet zapowiedział skok po podręczniki, aby je wyłożyć spółek, bo się przeterminowały. Piwnica zawalona Anglikami, Niemcami, a niektórzy nawet Chińczyków przetrzymują i karmią ryżem. O takich skarbach zakopanych w piwnicach mawiano przy gorzole, bo jak wiadomo, przy gorzole i podobnych jej trunkach języki łatwiej wchodzą wiadomo Ci w co.

Niech płyną bez wioseł wpław.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz