środa, 28 grudnia 2016

Nie ma to jak spacerniak

Dajesz mały na trybunę. Zajmiemy wygodne miejsce, aby móc wszystko widzieć. Kto z kim i o co im w ogóle chodzi. Tego nie pokazują w telewizji, więc warto to zobaczyć na żywo.

Jak spojrzysz tam na prawo, to zobaczysz wielką, wielką, a jakże wielgachną Sarmację, która już się nie mieści w futrynie od drzwi. Podobno na sterydach była i drożdże jej aplikowali w lewy pośladek. Trwało to i trwało, no i tak urosła do niebotycznych kształtów, choć botów się tam pełno już kręci. Żeby nie było, że to boty, to buty założyli, żeby nie było, że ślady kopyt zostawiają. Zagrodę dla siebie wybudowali, aby zwierzyna im nie uciekała z pola rozrywki. Tuż za zagrodą ustawiono parę ambon myśliwskich, aby strzelcy wyborowi z wyborową na stole mieli do kogo strzylać.

Ostatnio ambony zlikwidowano, bo władzy sarmackiej znudziło się opłacanie wyborowych strzelców, którzy mieliby strzelać do ludności, którą chroniły najwyższe władze Sarmacji. Potem nastąpiła decyzja kuriozalna, bo postanowiono o postawieniu ambon w centrum zagrody, aby każdy mógł się wdrapać na szczyt i też sobie postrzelać do pobratymców.

Takie postawienie sprawy dało początek stawiania ambon w centrum spacerniaków godnie przyszykowanych dla ludności mikronacji. Oczywiście nie można zapomnieć o namalowanych na chodniku granicach za pomocą kredy łatwo zmywalnej przez strugę deszczu spuszczonego na zamówienie. Jedni kolorowe kredy dostali i polecieli na chodnik rysować kreski. Potem deszcz przyszedł i owe granice się zmyły, ale oni pamiętali, gdzie je namalowali. Stawali, że były one tam, a nie tu, gdzie teraz stoimy. 

Następnie dostali kolorową kredę drudzy, aby także się pobawili w rysowanie kresek. Niestety znowu przyszedł deszcz i ich dzieła pozmywał, ale oni już nie pamiętali, gdzie swe linie zostawili i poszli za tymi, co pamiętali o liniach, a że to nie były ich linie, co namalowali, to też nie pamiętali, bo chodziło o linie.

Jak już przeciągnięto liny, po których chodzić kazano tak, aby nie spaść, to zbiegiem czasu opanowano tę umiejętność do takiej perfekcji jaką to małpy w zoo mają i tak zachęca się do joggingu po lianach. Czasem na zachętę banany na wejściu się rozdaje, aby dodać odwagi, bo potem może nie być już co dodawać. To jest ta sławetna prawica mikroświatowa.

Na lewo zaś jak lukniesz, zobaczysz niejaką Bialenię, która też jest rodzaju żeńskiego tak jak Sarmacja, ale składa się z samych mężów stanu, którzy sikają w galoty tak, że po lewej nogawce mocz im spływa. Oczywiście ambony tak samo mają w centrum spacerniaka swego, tylko, że oni wpadli na pomysł taki, żeby usadzać na nich wybranych spośród stada i Ci wybrani mają nosić specjalne skórki po bananach na głowach, aby się wyróżniali z ogółu. Na ogół problemu by nie było, gdyby skórka nie była zdejmowalna. Kiedy chcieli, to się zdejmowali z placu pod byle pretekstem. 

Najśmieszniejszy pretekst jaki przeszedł do historii, to to, że niejaki Stanisław wyszedł na spacerniak w niezawiązanych sandałach i zaczął zwracać na siebie szczególną uwagę rzucając kamieniami w okno naczelnika. Ten wstał na równe nogi i rzucił do siebie - "Co jest do chuja Pana". Zauważył, że ktoś mu znika z zasięgu wzroku. Poprosił snajpera o wzięcie w zasięg wzroku zanikającego i wydał dyspozycję do strzału jednego, a ten spanikowany, że nie trafił wykończył cały magazynek i zanikającego jak nie było, tak nie ma.

Tak też na spacery się wypuszczają, a my tu sobie siedzimy i ich doglądamy.

 

wtorek, 13 grudnia 2016

Lesiu kontra But

Von Witt wystawia własnego synalka na pożarcie w prawyborach partyjnych. Lesiu kontra z Buta także zapodałby na polecenie swego v-ojca czy też samego króla Edwarda II. 

Na arenę wylazły dwa obce organizmy. W jednym narożniku usiadł Lesiu odjebany w kolorowe rangi społeczne i wojskowe. Mogę się założyć, że założył tyle samo par gaci na to starcie, co ma tych rang, bo Lesiu jak to Lesiu lubi być przewijany przez mamkę Danielę von Wittową. Czasem też Edward II doleci, aby kubki swe brudne wrzucić do zlewu, aby się moczyły ze strachu, że ktoś je umyje. Taki już żywot upierdolonych kubków po kawie.

Ten drugi mniej odjebany, ale jakieś świecidełka na swe poroże także założył. Sam von Witt go ubierał czy tam obierał i jak już obrał te kartofle, to kazał wrzucić do gara z gotującą się wodą te obierki. Obiad będzie palce lizać. Pewnie Gaston zamknięty w klatce nie może się doczekać za tymi pysznościami płynącymi z gara. Będzie wcinał obierki niczym królik Edward II marcheweczki kupywane przez tę dekoratorkę wnętrz w białej sukni balowej, von Wittową.

O dziwo, But pierwszy przemówił i czubek buta wraz z podeszwą umówili się, że będą mówić, a raczej stanowić organ mowy. No to But się chwalił, że go uszyli i niedawno obchodził swą rocznicę tak długiego stania na wystawie, bo nikt nie chciał go kupić. Potem się chwalił, że widział jak kołodziej piasty w wielu kołach naprawiał. Się zastanawiał na witrynie sklepowej, że ten kołodziej to jednak miał łeb nie od parady, że potrafił tyle kół naprawić. Potem w wiadomościach podano, że ten sam kołodziej, którego widział But utopił się w rzece i nikt nie rzucił mu koła ratunkowego. Tak też But stał i stał na tej witrynie sklepowej, a ludzie przechodzili obok niego i nikt nie zwracał na niego uwagi.

Nagle jedna pani z ulicy zaczęła się wpatrywać w Buta, który stał na wystawie, ze wzrokiem jakby chciała go pożreć, bo z emerytury nie zostało już jej nic, aby się posilić. But jak to But kłótni nie lubił, więc na starcie przyjął postawę, że jak mnie chcecie, to zjedzcie mnie. Nawet za darmo. Tak długo już tu stoję, że już mi wszystko jedno, czy ktoś mnie na nodze będzie nosił czy w żołądku.

Gong zadzwonił i dzieci wybiegły z klas. Był tam jeden, co się ociągał z pakowaniem swego tornistra albo miał pewne problemy z zapakowaniem zbyt wielu książek, bo miał tendencję nosić wszystkie książki, co mamusia von Wittowa mu kupiła, od poniedziałku do piątku. Takie coś jak plan lekcji dla niego nie istniało, bo zawsze uważał, że von Wittowa mu powie jakie ma zajęcia danego dnia tygodnia. Wygody nauczony przez mamusię, postanowił wystawić się w sztuce, bo uważał się za wybitnego aktora, który powinien dostawać pierwszoplanowe role.

Na casting do filmu nisko-budżetowego przyszedł z planem ramowym napisanym przez von Wittową i przeczytał, a można by rzec, że wyrecytował go w całości z kartki przed komisją badającą odruchy nerwowe jego kończyn. Po zakończonym stand-up'ie, zapowiedział komisji swój rozwój, a potem zwinął swój zwój tak długi, że fuj. Członkowie komisji wstali z miejsc i wysłali w jego stronę gromkie brawa. Żaden z nich, a chyba była wśród nich także kobieta, choć wszyscy wyglądali na mężczyzn, nie nacisnął grzybka. Ten się rozryczał ze szczęścia. Kobita zwana von Wittową musiała wlecieć na scenę i przewinąć malca, co nie umiał odnaleźć się w książkach z tornistra.

Na kolejny etap zapraszamy do Dreamlandu, gdzie króliki w koronach sprzedają.

sobota, 10 grudnia 2016

Jak będziesz się wychylał, to Cię odstrzelimy

Zanim Zanik wyciągnie argumenty, to już ma zaaplikowaną kulkę w łeb za to, że nie zdążył nikogo obrazić bądź ujawnić nieprzychylnych faktów dla jego wrogów.

Czekański i jego apele dla dzieci

Czekański, uważaj, żeby nikt nie ujawnił twoich przekrętów finansowych z władzami lokalnymi poszczególnych miast w Polsce, bo to Ty kurwo pójdziesz siedzieć albo leżeć. Zwyrodnialcami jesteście Wy, technokrackie ścierwa zakochane w najnowocześniejsze technologii, która ma służyć do otępiania ludności na szeroką skalę.

Wypierdalaj Czekański do tej swojej Sarmacji, a nie latasz po mikroświecie i ostrzegasz wszystkich przed Zanikiem, który jakby chciał, to nacharałby Ci w twarz, abyś stwierdził, że deszcz pada, który pali Cię w ryj!

Mikronacje to terminalny żywot.

Komuch i nazista siedzą w jednym pokoju i tak razem ze sobą biadolą.

Komuch rzuca krótkim, ale jakże przenikliwym spojrzeniem w nazistę i mówi - to jak? Będzie równość dla dołów i wszyscy będą równo leżeć na cmentarzach? Nazista się obruszył i powiedział, że tak nie można. Musi być jakiś absurdalny powód do rozstrzelania. Dajmy na to, sprawiedliwość społeczna uwarunkowana czystością rasy przebywającej na danym terytorium.

W tym momencie zawarto kompromis, który uwzględnia dwa mechanizmy eksterminacji jednostek w jednym stwierdzeniu, co daje nam odpowiednią mieszankę do eliminacji każdego. Zmutowana choroba umysłowa przepoczwarza się w potwora, który będzie zbijał swoich towarzyszy broni za niesubordynację.

Mikronacje to potwory umysłowe zabijające ludzi i wszystko, co z nimi związane.

Bezpieka karmi pieniędzmi

Wpada ABW do piekarni uzbrojone po zęby w poszukiwaniu pączka. Pani za ladą swobodnie przebiera nóżkami i rzecze zgrabnie i czule do przebierańców: "Czego, kurwa?" Klamki im spadły z wrażenia i przeprosili się nawzajem między sobą, że w ogóle weszli w posiadanie tych strojów.

Jeden z ABW, to znaczy ten, co był ABW postanowił pewnego dnia, kiedy się urodził, bo to było zdarzenie pewne i wówczas nie kłamał, pójść do banku. Miał wówczas roczek i już władał ogromnymi pinindzmi. Pewnie miał dużo ciotek i pociotek sarmatek, które dorabiały sobie przydrożnie obławiając się niebagatelnymi sumami z wąsami czy bez. Ciemno było.

Zatem, wlazł, a raczej na czworaka wpełzł brzdąc do banku i usadowił się ze swoją śnieżno białą pieluchą na środku, gdzie emeryty ledwo stojące stały w długaśnej kolejce po swą obiecaną emeryturę. Ci, co stali po wypracowaną wygrażali tym, co stali po obiecaną, że chuja dostaniecie, a nie emeryturę. Pojawiały się też głosy, gdzie się pchasz stetryczały chuju, ale ten nie dosłyszał i stał dalej. Kobita, która też stała, ale żwawo żuchwą przebierała była już najbliżej obsługi banku i widziała, że właśnie jest obsługiwana jej sąsiadka, której nie cierpi odkąd wprowadziła się do tego bloku, w którym ta spod czwórki mieszka. 

Zdobyła się na odwagę i podpierdzieliła jej lasencję zawieszoną na krześle. Zabierając ją krzyknęła do niej w ferworze zwycięstwa nad ziomalą z jednego bloku: "Nie dogonisz mnie, głupia cipo!". Ta siedząca tak jak nieżwawo się wyrażała, tak w sposób energiczny wstała z krzesła na równe nogi, wciągnęła tik-taka nosem uprzednio rozkruszonego będąc nieco pochylonym w kierunku biurka, przy którym siedziała i pobiegła za złodziejką krzycząc: "Ty jebana pizdo. Mam nadzieję, że masz wykupiony abonament, bo już kurwo nie masz telewizora".  Powiedziała to tak płynnie i bez żadnego zająknięcia, że maturę z polaka oblała by śpiewająco.

Jak już emeryty się obsłużyły, bo Panie i Panowie przy komputerach poszły na półgodzinną przerwę, to brzdąc na środku sali został sam. Nie płakał ani nic, lecz trzymał w rące złotą kartę. Jak już zabłyszczała owa karta w oczach widzów z przerwy wracających, to się rzucono na tegoż malca z pytaniem, czy nie wypiłby Pan świeżo zmielonego papu dla bobasów, bo właśnie sobie robię, a nie chcę, aby się zmarnowało. Uśmiech zagościł na bobasowej twarzy i wskazał kobicie w banku kubek, z którego chciałby wszamać bobowitaminkę. Ta cała rozpromieniona poleciała po kubek, nalała czego sobie malec zażyczył i przeszli do konkretów, czyli numerków.

Kobita z banku posadziła malca na swoim fotelu i zaczęła nim obracać, aby malec myślał, że jest w wesołym miasteczku. W pewnym momencie Pan mniejszy podniósł rączki na znak, że będzie rzygał i tak też się stało. Obrzyganą pracownicę banku oddelegowano do domu i na drugi dzień rzucono jej wypowiedzeniem.

Malec wlazł na stół. Przypatrywał się monitorowi i potem podszedł do klawiatury badając układ przycisków na niej. Nagle do banku zaczęli przychodzić petenci z numerami kont, na które chcieliby dostać pożyczkę. Bobas uchichrany po pachy wypłacał im jak leci ze swej złotej karty.


Ostatnie pożegnanie

Na czas żałoby wprowadzonej w Dreamlandzie przez króla Edwarda II oraz Daniela von Witta nakazuje się udanie do kościoła w świecie realnym, aby pomodlić się za nieszczęśliwie zmarłego Winicjusza Starego, który zamknął za sobą drzwi i już nie wrócił.

Niech go samochód żaden nie potrąci, a w świecie realnym żyje mu się jak najdłużej.

piątek, 9 grudnia 2016

Dawny prezydent Republiki Wirtualnego Świata o mikronacjach

Myślę, że pewnym rozwiązaniem byłaby minimalna regulacja prasy na Planecie oraz w polskich mikronacjach.
Mam na myśli tu działalność agencji prasowych, które prowadziłyby spis gazet i redakcji prowadzących działalność wydawniczą. Aby móc skorzystać z publikatora, jakim jest "Planeta" należałoby obligatoryjnie uzyskać wpis do jednej z takich agencji.

Sporządzenie wspólnych ustaleń prawnych oraz pozyskanie potencjalnych sygnatariuszy tych przepisów nie powinno stanowić problemów, a dzięki temu będziemy mogli uniknąć treści niepożądanych.

Wypowiedź Hewreta Faradobusa z dnia 9.12.2016r.

Szanowny Byrku z Republiki Wirtualnego Świata,

Regulować działalność to sobie mogłeś w Republice Wirtualnego Świata razem Wyattem i dopuszczać do działalności tych, co lubiłeś. Urzędnik pod banderą Platformy Obywatelskiej, który był wiceprezydentem Republiki Wirtualnego Świata, a potem przeszedł do Trizodalu, bo powąchał szwabski odór Marcela Hansa także się zastanawiał nad regulacjami wszystkiego dokładnie tak jak Ty.

Niepożądani dla Was byli Żydzi i Polacy, więc nie podkreślaj tak bardzo, że chodzi Ci o polskie mikronacje. Ostrzegałem Ciebie już kiedyś, żebyś schował do kieszeni te twoje zapędy imperialistyczne, bo Ci to nie wyjdzie zarówno w mikronacjach, jak i w świecie realnym.

Takich rozpieszczonych barchorów jak Ty po prostu nie traktuje się poważnie i wypierdalaj do Bialenii robić im stronkę, aby Cię bardziej lubili, a nie wpierdalasz się w sprawy błahe. Co Cię to kurwa obchodzi, kto pisze, a kto nie pisze???

O agencjach marzysz? Zafundować Ci wizytę w agencji towarzyskiej? Tam dziewczynki Ci wyprostują. :)

A i pamiętaj, żebym ja Cię nie uznał za niepożądanego, bo wówczas skończysz w jakimś lesie.

Bo będę milczał jak grób

Oświadczam, że w przypadku podtrzymania decyzji o dopuszczeniu trolla spoza mikroświata do agregacji na Planecie Mikronacje będzie to moja ostatnia publiczna wypowiedź. Apeluję również do innych obywateli o minimum przyzwoitości i zajęcie stanowczego stanowiska w sprawie tak rażącego pogwałcenia zasad współżycia społecznego.
Wypowiedź sir Williama Oxlade-Chamberlaina z dnia 9.12.2016r.


Aż chciałoby się powiedzieć, że szantaż goni szantaż, ale po co o tym mówić skoro jest to tak bardzo widoczne, że nie trzeba nawet tego stwierdzać.

W tym momencie chciałem przeprosić Szanownego Matmaxa von Salvepola za to, że go nazwałem "pizdusiem zarządzającym Planetą". To Ci wszyscy szantażyści i sabotażyści z Dreamlandu i Sarmacji mają ogromną chęć zarządzania Planetą Mikronacje. Mają ogromne zapędy do decydowania demokratycznego, kto ma prawo v-żyć, a kto ma nie v-żyć, bo ich głosy są najważniejsze z ważnych.

Dlatego ludziem pokroju Chamberlaina nie ma się co przejmować, bo on jest typowym tree huggerem. Nie będzie wycięte razem ze mną, to się nie ruszę stąd na krok. To jest typowy samobójco-sabotażysta, którego się po prostu zabija, bo tego chce.

Winicjusz Stary na terytorium Dreamlandu poprosił o wyjście i mu wskazano wyjście, a władza dreamlandzka po tym jak wyszedł zamontowała tysiąc pińcet zamków na drzwiach, przez które wyszedł.

Czy wiesz, co wiesz?

Karbiak potraktowany został tu całkowicie przedmiotowo, choć pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Wykorzystuje Pan osobę niezrównoważonego w roli psa łańcuchowego i narzędzie do personalnej nagonki. Doskonale Pan wie, że wszystkie publikacje tego człowieka wymierzone będą w 10-15 osób, które będzie nurzał w ścieku. Ponosi Pan pełną odpowiedzialność za to, co jest tam publikowane. Instrumentalność tego gestu przebija nawet z zapewnień, że Karbiak jest chwilowo relatywnie "grzeczny". Tak można wyrazić się o poskromionej małpie czy psie, nie o człowieku. I doskonale Pan wie, że ta małpa za chwilę ponownie ugryzie, gdy skończy się recepta lub matka spóźni się z podaniem obiadu.

Wypowiedź Gastona de Senancoura z dnia 9.12.2016r.


Gastonku, nagonki będą wymierzone tylko w Ciebie, bo słyszałem, że chcesz odejść z mikroświata. Będę tak bardzo tęsknił za Tobą, że chyba skupię się tylko na Tobie, abyś mógł wmawiać innym i sobie, że nie czytasz, a tak naprawdę czytasz, bo osoba nieczytająca ma ogólnie wyjebane na to, co się dzieje na Planecie i nie domaga się usunięcia czegokolwiek z Planety. Tylko takie typy jak Ty i Tobie podobni czytają Planetę. Większość młodych mieszkańców nie wie, co to jest Planeta Mikronacje, ale Wy uparcie twierdzicie, że coś tam im szkodzi. Pyłki metali ciężkich w powietrzu stwierdzone na Antarktydzie też szkodzą ludziom zamieszkałym w Afryce?

Ty już nie kwękol, że nurzanie w ściekach Ci się nie podoba. Potrafiłeś się bawić realną orientacją seksualną uczestników życia mikronacyjnego? Potrafiłeś się bawić moją osobą w świecie realnym? To teraz czekam, aż pójdziesz w pizdu ze świata mikronacji i przestań atakować Matmaxa. To jest jego sprawa kogo dodaje, a kogo usuwa. Twój premier zdjął swoje gazetki z Planety, bo tak chciał i koniec. Ten cały psychopatyczny Czekański zdjął gazetki sarmackie, bo tak chciał i koniec. Nie chcą istnieć, to niech nie istnieją. Nie lubią krytyki, czy też nagonki na ich psychozę, to niech nie dają lajków.

Tylko Czekański użył swego realnego ryja w kampanii wyborczej w Księstwie Sarmacji i jego ryj w jego publikatorach sarmackich także gościł na Planecie Mikronacji, a potem miał pretensje do wszystkich, że Zanik użył jego realnego wizerunki i realnych danych osobowych, kiedy on sam je opublikował. Ponadto, sam Czekański podzielił się z mediami realnymi o jego przypadłościach z pieskami, a Zanik to tylko wykorzystał odkąd zobaczył jego realny ryj w świecie mikronacji, więc niech się ten skurwiel teraz nie płaszczy na terytorium Dreamlandu, że on jest wielce pokrzywdzony. Sam jesteś winny, Ty palipłotowska kurwo!

Oświadczam uroczyście, że nie będę dbał o wizerunek poszczególnych delikwentów ze świata mikronacji, tylko dlatego, że dbają oni o ten wizerunek w świecie realnym, bo praca, którą wykonują ich do tego zmusza. Nie umiecie rozdzielać światów, to wypierdalać ze świata mikronacji i Ty, Czekański, jako pierwszy powinieneś się spakować i wyjść!
 

Marsz do Gymnasjum

Synku, ubierz ten cholerny plecak w końcu! Dzisiaj idziesz pierwszy dzień do Królewskiego Gimnazjum w Dreamlandzie. Tamtejszy Rząd z von Wittem na czele już program puszczania bajek opracował. Okulary 3D są koniecznością i nie zapomnij poprosić cioci Gastonki o popkorn. Na pewno Ci nie odmówi. Gorzej jakbyś był synem Zanika, to wtedy by Cię Gastonka gnębiła i podjadała Ci owoce w porze obiadowej, a nawet skarżyła na Ciebie, że to Ty podjadasz innym owoce. Na szczęście nie jesteś spokrewniony z Zanikiem.

Dzień pierwszy

Mama zapisała synka na kurs kształcenia elementarnego. Na spotkaniu z Panią dyrektor się nieco zdziwiła, bo zauważyła u dyrektorki charakterystyczny zarost męski. Zdziwiła się z lekka, bo na biurku widniała wizytówka dyrekcji, a na niej imię żeńskie. Mama uznała, że przemilczy sprawę zarostu, bo dzisiaj się też nie ogoliła. Obie pogadały i podpisały, co było trzeba, a po godzinie przyszedł do szkoły jej syn z plecakiem kupionym na wyprzedaży z wizerunkiem króla Edwarda II. Tylko dzieci Radzieckiego się wyróżniały, bo miały specjalnie na zamówienie szyte czerwone tornistry fundowane przez Rząd von Witta w ramach wyprawki szkolnej pt. "Cho do budy, bo mnie się nie chce".

Dzieci się zebrały na powitalnym apelu dla dorosłych, bo dzieci i tak tylko słuchały, co dorośli mieli do powiedzenia, a potem zadzwonił dzwonek i dzieci rozeszły się do klas.

Nauczycielka weszła do klasy i się przedstawiła jako wychowawczyni. Uczeń z plecakiem z wizerunkiem Edwarda II zauważył dziwne rysy twarzy u pani nauczycielki. Potem nauczycielka zapytała, co tam dzisiaj przynieśliście w swoich pięknych nowo zakupionych tornistrach. Wszystkie dzieci się chwaliły, co im tatusie i mamusie kupiły. Jeden uczeń z ostatnich ławek przyszedł bez plecaka i nauczycielka go wyprowadziła z klasy pytając się go dlaczego nie ma plecaka, kiedy inni mają. Odrzekł jej dumnie, że zostawił w samochodzie, którego nie miał. Po tym, nauczycielka pouczyła go, że następnym razem ma mieć, bo to nie przystoi uczniowi, kiedy nie ma plecaka.

Reszta dni nastąpi później...  

czwartek, 8 grudnia 2016

Rok z Edziem na tronie

Jak wiadomo z pewnej kreskówki, było trzech na "E". Ed, Edd i Eddy. Stanowią obraz typowej E-nteligencji, czyli ukazania typowego upośledzenia umysłowego pokazywanego na masową skalę dzieciom, ale także i dorosłym, aby sobie wpajali do głów pewne wzorce postępowania nadane przez moich wrogów ze Stanów Zjednoczonych. Władza polska ma w tym interes, aby zrobić z ludzi kretynów i typowych kombinatorów jak by tu napisać we wniosku, aby coś tam od kogoś dostać. Jego Mość von Witt i de Brolle mają te mechanizmy doskonale opanowane, prawda Panowie? Wy nie znacie innych metod zarobkowania i przyciągania do siebie ludzi.

Ostrzegałem Was, żebyście uważali kogo ruszacie, bo ja nie jestem jakimś tam bachorem, którego matka lała po mordzie kablem od żelazka, tylko jestem produktem ubocznym Waszych działań politycznych. Z wieloma waszymi przedstawicielami miałem do czynienia i gram już z Wami va banque. Ruszyliście mnie w świecie realnym poprzez słanie bezpodstawnych donosów na mnie, to teraz pozostaje Wam tylko popełnić v-samobójstwo, bo na Wasze realne samobójstwo to jeszcze przyjdzie pora. Poczekam aż wydrenujecie i rozprowadzicie całą kasę do Waszych domostw i opustoszeją ulice. Samochody zaczną być pozostawiane na ulicach. Się ściemni. Jednostki mundurowe zostaną znacznie ograniczone bądź zwiększone, ale bardzo wygłodzone i się zacznie kurwa bitwa.

Ja sobie ze spokojem będę szukał prawdziwych wrogów, a nie ofiar Waszych działań i będzie raz, dwa, trzy i będziecie mieć pozamiatane.

A wracając do tego całego Edwarda II, to trzeba przyznać, że sporo wie i dużo czyta, ale jego nadużycia intelektu są uciążliwe dla zdrowego v-żywota.

Szantaże morderców mikroświatowych

Nie wiem jak Państwo, ale ja się bawię wyśmienicie, a jak jeszcze dotarła do mnie informacja, że Daniel von Witt i Gaston de Senancour chcą popełnić v-samobójstwo rezygnując z obywatelstwa Dreamlandu tylko dlatego, że zobaczyli w kiosku "Gwiazdę wygwiazdkowaną", to już w ogóle śmiechłem. Wystarczy wprowadzić do obiegu prasę niegodną oczu v-morderców i zaczną się zabijać albo szantażować w stylu typowym dla nazidupków - ten do gazu, a ten do roboty.

Niejaki Aldofik również nie mógł znieść mnóstwa negatywnych informacji o tym, co się dzieje na froncie w jego rozstrzeliwanych oddziałach i zaczął popadać w bardzo charakterystyczne ataki histeryczne, które skończyły się skutecznym samobójstwem. Niestety, ten pospolity zjadacz gówna przeszedł do historii jako potencjalny wybawca przed represjami sowietów. Pomijam już fakt, że obie frakcje tj. nazistów i komunistów (sowietów, bolszewików) podpisały pakt o wzajemnej współpracy na rzecz porządku na świecie, co wiadomo jak się skończyło. Sowieci zagarnęli swoje, a naziole swoje i tak się dzielą do dzisiaj. Chuj, że tam z tabliczką mnożenia mają problem, ale oni wciąż dzielą. Wysłać Wam tabliczkę czekolady pod choinkę, a może kalendarz adwentowy z czekoladkami w środku?

Chcecie, von Wicie i de Senancourze, dzielić i tylko dzielić, to ja Was kurwiszony wrzucę do odpowiedniego słoja, abyście się tam wściekali i obsrywali ścianki słoja do woli skoro tak je kochacie. 

Wy komuś łaskę robicie, że wystawiacie swoje pismaki na Planecie? Nie chcecie ich prowadzić, to ich nie prowadźcie, a nie odpierdalacie manianę, że albo moje pismo zniknie albo Wasze mają zniknąć wraz z Wami. A co to jest kurwa za porównanie, von Witt, co? Zakochani jesteście w eksterminacji jednostek, to se kurwa strzelcie w łeb dla przykładu. Będzie mi bardzo miło z tego powodu. :)

Gaston, halt!

Szanowny Gastonie de Senancour,

W związku z twą niefortunną wypowiedzią na terenie Dreamlandu pragnę skierować parę słów do Ciebie, abyś przyjął wreszcie do wiadomości, że Ty nie jesteś tu wielkim mędrcem tego i tamtego świata, aby mówić wszystkim, co mają robić.

Ponadto, zupełnie tak samo jak Daniel von Witt popadłeś w bardzo nieznośny stan opętania polegający na tym, że w słowach innych potrafisz dostrzegać agresję, a u siebie w ogóle tego nie dostrzegasz tak jakbyś generował z siebie język dla zbiorowości ludzi mających być wpatrzonych w Ciebie jak w obrazek, przed którym powinni się modlić i Cię jednocześnie czcić. Oprócz tego, zaczynasz razem z von Wittem stosować mechanizmy manipulacji jednostkami, które są zbliżone do komunistycznych, czy też wręcz nazistowskich i oświadczam Ci wprost, że mam to w nosie, że leci Ci piana z pyska na mój widok. Wiem, że takich jednostek jak Ty jest trochę w mikroświecie, choć teraz już sporo z nich dało sobie spokój i Tobie także radzę pójść na jakąś emeryturę, popływać, a raczej popedałować na jakimś rowerku wodnym, abyś nie wpadał w histerię godną Hitlera, kiedy widział Żyda czy innego karalucha niegodnego jego oczu. (Żebyś mnie źle nie zrozumiał z tym rowerem wodnym, że chcę, abyś stał się pedałem. Tylko po prostu z lekka się wyluzuj, bo silnik nie wyrabia przy twojej jeździe).

Po raz kolejny powołujesz się na terminowy trolling, pod który można podpiąć już każde Twoje, von Witta i wszystkich Wam podobnym widzimisię i tak ma kurwa być, bo jak nie, to masz kulkę w łeb z powodu takiego, że nie mam ochoty Cię widywać na ulicach, którymi chadzam.

Możesz używać wobec mnie najcięższych inwektyw i wyzywać od najgorszych, bo wiem, że to jest twój żal za grzechy, które Ty i Tobie podobni żeście popełnili. Możesz sobie zwalać winę Twoją na wszystkich wokół. Możesz szantażować wszystkich i wszystko, ale wiedz, że jeżeli tak bardzo chcesz ze mną wygrać, to zmierzmy się w jakimś sporcie, bo za bardzo się wkręciłeś w politykę, morderczą politykę i doskonale wiesz, że polityka, którą reprezentujesz razem z von Wittem po prostu zabija i jedyne, co po niej zostaje, to trupy, czyli brak aktywności. Albo to zrozumiesz albo nie, Gastonie. Nie masz innego wyboru.

Ponadto, za wszelką cenę hiperbolizujesz me występki przeciwko tak zwanym mikronacjonalistom. Możesz to sobie robić, bo przecież to wolny kraj Dreamland. Masz prawo mieć marzenie nieoglądania, dla Ciebie, Pana Karbiaka. Taką straszną krzywdę on wyrządził tym wszystkim mikronacjonalistom, że zaczęli kupować specjalne drzwi antywłamaniowe, systemy monitoringu na posesjach, a nawet kupili sobie pieski, aby ich chroniły przed niejakim Zanikiem. Czy Ty, Gastonie, zdajesz sobie sprawę, że obudziłeś razem z von Wittem cały aparat państwowy, aby zwalczać WIELKIE NIC, czyli sławetnego Zanika? Zaczęliście strzelać do wody w pełnym opętaniu, bo myśleliście, że ryby w tym stawie pływające wyskoczą i Was pożrą.

To był mój kolejny eksperyment na takich typach jak Ty i von Witt, aby sprawdzić Wasz poziom histerii i co w wyniku jej jesteście w stanie wyczyniać. 

Nie ukrywam, że pokazaliście mi wiele. Chcieliście się bawić ze mną w politykę, to doprowadziłem Was do stanu nadludzi, abyście mi pokazali, jak byście traktowali człowieka, którego uznacie za trolla, czyli podludzia, bo tylko o to chodzi w polityce, że każdy chce być nad kimś i kimś lub czymś rozporządzać według jakiś reguł. Chcieliście w to się bawić, to Wam pokazałem czym jest prawdziwa polityka z wykorzystaniem nawet Waszych realnych danych osobowych, zdjęć, a nawet gróźb karalnych.

Nawet wkalkulowałem to, iż będziecie próbować mi bruździć w papierach i słać różnego rodzaju donosy na mnie. Brawo. Wiem, że do tego stopnia potraficie się posunąć i mam na to stosowne dowody. I co? Jeszcze bardziej chcecie się poczuć nadludźmi i pokazać mi, że mną gardzicie w świecie realnym? Nie musicie się wysilać, bo ja o tym wiem, że zrobicie wszystko, aby mną i takimi jak ja gardzić. Przecież prawo i sprawiedliwość są po Waszej stronie, więc czyżbyście się czegoś bali? Ta Wasza platforma obywatelska również łączy i rozłącza ludzi. Te wszyscy razem ku jednemu to też przecież obowiązuje, więc czego Wy u diaska się boicie? Zanika, który nic Wam nie zrobi, tylko Was ośmieszy, bo wie, że macie olbrzymie kompleksy?

Kończąc, miło było Cię poznać. Jak musisz już skończyć swoje posiedzenie w Dreamlandzie, to skończ spłukując wodę po sobie. Umyj rączki i nie ogłaszaj w całym Centrum Handlowym, że skończyłeś z tym gównem i je utopiłeś w klozecie. To takie gimbazowe. :)


Z pozdrowieniami specjalnymi,
Wioślarz

środa, 7 grudnia 2016

Chcesz? On Ci załatwi.

Był sobie raz Piotruś zwany także Pawciem pieszym. Nie wiem dlaczego Pawcio, ale pewnie dlatego, że jak go się czyta, to się puszcza pawie. Tak se ta łazęga łazi i obiecuje wysokie stanowiska w swoim kraju, gdzie ludu jako takiego już nie ma, bo wszystkich wybił. Od czasu do czasu Noqutern wyskoczy zza kurtynki i umyje plecy dziadziowi.

Ten morderca i v-morderca z Hasselandu, były sekretarz generalny OPM Piotr Kościński, oświadcza, że on nie znika i że się zadomowi na podobnym poletku, w którym będą go podlewać, użyźniać glebę i umiejętnie hodować. Oczywiście mowa o hodowli chwastów. Niejaki Prezerwatyw Tradycja Radziecki reprezentuje podobne pole, ale o nim później.

I pamiętaj, Radziecki, dla Ciebie Pan Karbiak, który ma całą listę tortur przygotowaną dla takich roślinek jak Ty.

 

Skoro jesteś, to do gazu

Na terenie Dreamlandu wywiązała się ciekawa dyskusja na temat karania obrażonych, a jest ona tak naprawdę tylko o tym, że pewien Gaston urodził w swoim pustym łbie to, że następuje zbyt duże spedalenie na terytorium Dreamlandu i trzeba zaprowadzić pewnego rodzaju czystki. Ma być czysto w pokoju, kiedy mama Gastonka wchodzi do pokoju, zatem Gaston sprząta.

Potem pojawiają się pomysły dotyczące weryfikowania orientacji seksualnej i tożsamości płciowej między światem mikronacji, a światem realnym. Dojdzie do tego, że będzie się dążyło do zgodności płciowej i seksualnej pomiędzy dwoma sferami tylko po to, aby dany delikwent/delikwentka mogli się dopasować i tak jak w Sarmacji zapoczątkować v-życie w mikronacji oparte na świecie realnym.

Zatem, jeżeli chcesz pochwalić się swoją orientacją seksualną, orientacją w terenie, tożsamością płciową bądź tym w co wierzysz oraz ilu bogów uznajesz, a ilu nie, to jedź do Dreamlandu. Przyjmą Cię z otwartymi:

a) ramionami
b) oczami
c) nogami
d) porami

Jeżeli jeszcze nie wybrałeś odpowiedniej odpowiedzi, nie zwlekaj. Dołącz do grona, które już zdało ten test sprawności intelektualnej. Nie martw się, że nie zdasz. Tego testu nie da się nie zdać.

Von Witt szykuje się na wojnę

Macior wzywa, a renifer Daniel von Witt z Dreamlandu galopuje szykować się na wojnę. Strona surmeńska postraszyła stronę elderlandzką, iż usuną wszystkie brudne kubki królika pozostawione na drodze przejścia dwóch oddziałów uzbrojonych w najnowocześniejszą broń dalekiego zasięgu typu proce domowej roboty.

Przerażony premier Dreamlandu zahamował z piskiem opon na środku skrzyżowania dwóch krzyżujących się ulic. Ręczny zaciągnął, aby samochód mu nie uciekł i postanowił pokierować ruchem luf na czołgach, które jeszcze nie dojechały na skrzyżowanie, bo zrobił się straszny korek.

Otworzył schowek w swoim samochodzie w celu przeszukania, a potem znalezienia korkociągu, co także zostało skrupulatnie udokumentowane na starym paragonie z warzywniaka, gdzie kupywał marchew dla królika. Godzina znalezienia została odnotowana. Informacja przekazana mediom, a w międzyczasie von Witt próbował odkorkowywać korek korkociągiem, który znalazł. 

Czołgi jak to czołgi czołgać się nie umiały, więc ich jeszcze na miejscu zajścia nie było. 

Danielowi von Wittowi na drugie czy tam piętnaste Ekonomia było, więc uznał, że nie ma na co czekać i wskoczył na maskę swego samochodu nawołując niewiernych do chwycenia za broń i pomoc w kształceniu skrętności luf na czołgach. Potem chwycił za telefon i zastanawiał się, czy liczby ułożone na klawiaturze numerycznej w kształcie kwadratu pozwolą mu wybrać numer do królika, o którego niepomyte kubki toczy się batalia. 

Niestety manewr ten nie wyszedł, bo brakowało mu zera i piątki.

Zszedł z maski samochodu. Wszedł do samochodu i rzekł do siebie: Już wiem po co jechałem! Po zmywarkę!

Musisz się spiąć i pisać więcej

Wielkie postoliczenie uważa się za otwarte, bo nikt nie zamknął drzwiczek od pralki i tak naprawdę nikt nie wie ile było skarpet przed praniem. Każdy wkładał i każdy powinien wyjąć swoją parę. Jak to się dzieje, że skarpetki znikają w pralce? 

Otóż są różne metody znikania, ale najbardziej powszechną jest juchta nie śpi, juchta czuwa, czyli uznanie cudzego za swoje i przypisanie sobie praw do czegoś, co pierwotnie nie jest twoje, ale we wspólnej pralce się pierze. Przecież każdy ma prawo się pomylić, to dlaczego nie można wykorzystać tego prawa do mylenia się ciągle?

Faktyczni właściciele skarpetek będą chodzić boso. Ci, co się nakradli z bębna pralki będą chodzić w dwóch bądź trzech parach jednocześnie, że im noga będzie puchła z braku powietrza i przegrzania, a to przecież ich stopa ich sprawa.

Co się potem dzieje ze spuchniętymi z bólu? Oczywiście ubolewają, że chodzić nie mogą. Zaczyna się wędkowanie rybek, które są zdolne złapać pokarm i stać się karmą dla łowiącego. Pokarm za pokarm, czyli ja Cię nakarmię, a Ty mnie potem nakarmisz. Przez żołądek do serca, a raczej ja Ci biorę czy tam piorę skarpety, a Ty zostajesz bez nich. Ty mi użyczasz postów, ja Ci je przetrzymuje. Posty nie pasują do umysłów pionków na szachownicy, nie włożysz ich nigdy, bo złamałeś dress code.

A czy Ty już masz wyrobiony swój dress code w mikronacjach? Nie czekaj. Dopasuj się do dress kołdu i stań się kołdunami w czerwonym barszczu. Podgrzany w mikrofali staniesz na stole, bo zamówił Cię klient. Pożre siorbiąc przepysznie urządzony barszczyk i wyjdzie zapłaciwszy za Ciebie i siebie.

Proszę Pana! Zapomniał Pan kapelusza!

 

wtorek, 6 grudnia 2016

Dawaj no jęzora

Andrzej! No Andrzej! Odpalisz tego grata w końcu, czy nie? Woła Faradobus z marsza łyk gorzoły bęc. Swarzewski jak to Andrzej zajechał swym rumakiem przed dom. Na mrozie zostawił. Silnik prawie że klykł, ale jeszcze kręci. Trza go byńdzie pchnuńć, a może złapie troszku oleju w gary i pojedzie. 

Zgłosił się Maciej Kamiński do odpowiedzi. Wstał dumnie z krzesełka swego zasiedziałego. Prawie że je spalił, ale taki nicpoń jak on palenie opon ma opanowane. Odrzekł dumnie, że pomysł z puchnięciem dobrym jest. Dalej szedł, a raczej płynął w swym wywodzie zwanym wodą nieczystą, bo po czystej już pusta była, że polubić trzeba, bo jak się nie polubi, to do karceru marsz.

Jak do marszu, to z marsza łyk gorzoły bęc pojawił się na stole. Nikt nic nic jak to przy stołach ping-pongowych bywa. Siaty nie ma, to grać w badmintona można. To on pierwszy się zdecydował coś wyłożyć. Nie były to stopy zalatujące spoconymi skarpetami. Kamiński myślał, że wyłoży parę, bo on miał na łapie fula i już z radości popuścił psa ze smyczy, aby Zaników na granicy bialeńskiej gryźć miał co. Nagle z marsza łyk gorzoły bęc pokazuje język Kamińskiemu i ten zaczął mu kwękolić, że czystki z Wami zrobimy. Wszyscy pamiętają jak się to wszystko skończyło i kolejny raz tego końca nie chcemy, MY WSZYSCY, oglądać - powiedział jeden Kamiński w czapeczce polycjanta oglądając M jak mundrość.

Ten, co z gorzołą łazić lubi uważa, że trza języków uczyć się na uniwersytetach. Nawet zapowiedział skok po podręczniki, aby je wyłożyć spółek, bo się przeterminowały. Piwnica zawalona Anglikami, Niemcami, a niektórzy nawet Chińczyków przetrzymują i karmią ryżem. O takich skarbach zakopanych w piwnicach mawiano przy gorzole, bo jak wiadomo, przy gorzole i podobnych jej trunkach języki łatwiej wchodzą wiadomo Ci w co.

Niech płyną bez wioseł wpław.

Debata o U. o obyw., pr. st. pob. i CRM

W Dreamlandzie gorąc zapadł, a na dworze mróz trzaskający talerze w Winktown. Do pieca postanowił dorzucić niejaki hrabia z rożkiem na plecach, bo tak gorąco w chałupie mieli, że postanowili pobawić się pokrętłem i sprawdzić jak to jest stać się prażoną kukurydzą w pińć seknd. Dla nieumiejących czytać 5sek, czyli piąta część minuty, a minuta z kolei to takie coś, co kolej nie wyrabia.

A potem jak ten pociąg dojechał, to ten z rożkiem zaczął mawiać, że jego rożek mrozi w kręgosłup i czy ktoś by mógł mu pomóc go strząsnąć, bo on nie mrozi tak jak powinien. Kupił na jakiejś aukcji na straganie w mięsnym, no i nie grzeje. Do kontaktu podłączył i nie kopie. Poprosił kumpli, żeby sprawdzili, czy kopie, a Ci wyjrzeli przez okno i zobaczyli, że kopią. Ksiundz z Rotrii przyszedł i powiedział, żeby nie kopali, bo jeszcze trumna nie dojechała. Jak dojedzie, to niech zakopią. Tak też wykopali debatę o dziwnych inicjałach poznawczych. Miała trudności z przedstawieniem się, ale po paru głębszych wdechach i wydechach z dech wyjęta prawie że rześka o Grześka poprosiła, a Ci jej powiedzieli, że Grzechu już nie rzuńdzi. Ksiundz z Rotrii jak usłyszał o Grześku to poleciał po kolejnego, bo wiedział, że za uzbierane papierki dostanie kolejnego. Tak se nakupywał od groma i potem zamiast hostii niewiernym wręczał, bo ze stomatologiem umowę z tym funduszem złotoustym rozwiązał, aby mieć większe zyski. Zęby leciały do niego co niemiara i tak mawiał ze swym szczerbatym uśmiechem, że ten do leczenia, a tamten do wyrwania. Tamtemu zlecono szczenę taką, że z fotela na trzeźwo nie mógł zejść...

Tak też się leczą u dentystów i wybielają ząbki, aby krwi nie było widać. 

Ren widzę, ren...



Rzeki przepłynąłem od murów się odbijałem. Zamki dymane nadymane, a w nich te skaczące bękarty samopas zostawione gumie. Rozciągnięta pod ich ciężarem kurczyła się wraz z ich skakaniem. Ten, kto gumy nie przyniósł, ten stał w kącie i patrzył jak inni grali w gumę. Jedni żuli, a drudzy żulili. Żule żyły pod sklepem, a żujący paśli się na łączce wcinając trawkę czy inne świerszcze monotonnie grające. Tak ten żywot sobie sprzęgli, że powoli sprzęgło unosili do góry i renifery ruszyły z czerwonym dziadem na saniach, by migiem dzieciatym i niedzieciatym przyspawać prezentem do twarzów, bo rózgi już wydanów.

Sen z powiek znikł czy tam zanikł, a Ci nadal w chocholim tańcu pozostając radośnie pozdrawiając w tonie starego w saniach Cho Cho Cho. Przez komin gładko wszedł jakby problemów z nadwagą nie miał. Kominek uradowany cały był, że z radości się rozpalił. Komin przeczyszczono i na kominiarzu zaoszczędzono.

Tak też domowe ognisko pozostawiono w mocy paleniskowej gotowej do przyjęcia na ruszt.

Macham do Was ja, Wioślarz, wiosłem złamanym.